Marek Karewicz

1770

pop

Marek Karewicz | Muzyka rozrywkowa

Marek Andrzej Karewicz (ur. 28 stycznia 1938 w Warszawie) – polski artysta-fotografik specjalizujący się w zdjęciach muzyków jazzowych i rockowych, a także dziennikarz muzyczny, radiowy i telewizyjny oraz prezenter dyskotek i animator jazzu.

Jako nastolatek Karewicz grywał na trąbce i kontrabasie w zespołach jazzowych. Wyłącznie fotografią zajął się od końca lat 50-tych za namową Leopolda Tyrmanda.

Karewicz wykonał zdjęcia składające się na archiwum 2 milionów negatywów. Fotografował m.in. ostatnią trasę koncertową Milesa Davisa i europejską trasę koncertową Raya Charlesa. Jest autorem ok. 1500 okładek płytowych – m.in. serii „Polish Jazz” oraz uznawanej za przełomową w historii polskiego rocka płyty „Blues” grupy Breakout. Przygotował też okładki płyt Ewy Demarczyk, Niebiesko Czarnych, Czerwonych Gitar, Ireny Santor, Sławy Przybylskiej, Maryli Rodowicz, Stana Borysa i Jerzego Połomskiego.

Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików (numer legitymacji: 007). Odznaczony został honorowym tytułem „La FIAP” (Fédération Internationale de l’Art Photographique). Przez wiele lat związany był z warszawskimi klubami muzycznymi: „Hybrydy”, „Remont” oraz Jazz Club „Tygmont”.

W jego archiwum ukryta jest prawie cała historia polskiego jazzu i panteon największych gwiazd. Chyba nikt w Europie nie zrobił tylu jazzowych fotografii co Marek Karewicz. On sam jest żywą legendą tej muzyki. Fotografuje prawie od samego początku, tzn. od czasu kiedy jazz wyszedł z podziemia. Był w tłumie rozgorączkowanych fanów maszerujących przez miasto w pochodzie nowo-orleańskim na I Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie w 1956 roku. Nie miał wtedy przy sobie aparatu, za to wziął trąbkę, bo łudził się, że znajdzie okazję do zagrania z kolegami. Pół roku później występował na otwarciu klubu „Hybrydy” w zespole SixBoysStompers. Usłyszał go Leopold Tyrmand i poradził życzliwie, żeby raczej zajął się fotografią. Marek nigdy już więcej nie wziął instrumentu do ręki. Zresztą szybko się zorientował, że aparat fotograficzny stanowi niezawodną przepustkę na wszystkie imprezy. Od tamtego czasu nie opuścił żadnego Jazz Jamboree, ani żadnego Jazzu nad Odrą – był i jest wszędzie, gdzie grają jazz. Jego sposób pracy zna każdy bywalec koncertów. Kiedy zespół zaczyna grać, tłum ludzi z aparatami rzuca się na oślep w kierunku sceny. Marek pozostaje w tyle. Słucha muzyki i czeka na właściwy moment. Rozluźniony, pewnym krokiem podchodzi do rampy i spokojnie celuje w upatrzony wcześniej punkt. Kilka razy zwalnia spust migawki i znika. Na kliszy pozostaje utrwalona sylwetka muzyka z instrumentem, jego twarz, ekspresja, grymas, gest, feeling, który może powiedzieć o muzyce więcej niż wnikliwa recenzja. Wystawa Marka Karewicza pt. „ThisIs Jazz” to jedna z najbardziej kompletnych kolekcji sław jazzu, jakie kiedykolwiek udało się zgromadzić. Pokazywana była od Uralu po Chicago. Karewicz dopiero niedawno był w ojczyźnie jazzu, ale jazz Ameryki nosi w sercu od zawsze. Jak powiedział na otwarciu ekspozycji swoich zdjęć pt. „WillisConover w Polsce”, to właśnie Willis nauczył go czym jest wolność. Jazz i fotografia to dla niego nie tylko zawód, hobby i pasja, to po prostu styl życia.